W drugi weekend pobytu Dajany w Niemczech postanowiłyśmy trochę popodróżować. Zdecydowałyśmy się na północ Niemiec (bo to stosunkowo blisko), a na pierwszy ogień poszedł Wismar - mała nadmorska miejscowość wpisana na listę UNESCO razem ze Stralsundem (który notabene jest od niej oddalony o ponad 100 kilometrów - co to dla Niemców z ich autostradami. xD) ze względu na swoją hanzaetycką przeszłość. Okazało się, że miasteczko to jest po prostu urocze, a jego architektura zniewala - zwłaszcza, kiedy nie przeczyta się o nim za wiele przed przyjazdem, po wyjściu z dworca wybierze się pierwszą prześliczną uliczkę, którą się zobaczy, a potem odkrywa się, że wszystkie są takie. :) Mili Państwo, oto Wismar. :)
(Karteczka na sklepie z prezentami: "Droga rodzina Brueggemann! Niestety nie odebrali państwo swojego prezentu w czasie naszych godzin otwarcia. Proszę zadzwonić pod numer: ")
("Meklemburgia pozdrawia resztę świata")
Czy to nie jest zabawna nazwa ulicy? ;)
Gra słów - "pokoje mieszkalne" albo "pokoje marzeń".