Z Wismaru udałyśmy się do kolejnego hanzaetyckiego miasta wpisanego na listę UNESCO - Lubeki. Przypadła mi ona dużo mniej do gustu niż Wismar - nie żeby nie była ładna, co to to nie, tylko jakoś tak... Trudno to nawet opisać, ale na przykład w typowy dla Niemczech sposób w samym środku starego miasta jest mnóstwo sklepów sieciowych, więc w sobotę tłok tam niemiłosierny jak w jakimś centrum handlowym. Odbiera to cały urok starówce, chociaż jak się ucieknie trochę w boczne uliczki, to mimo wszystko można rozkoszować się pięknym otoczeniem.
Brama, przez którą przechodzi się na starówkę. Zgodnie z Dajaną ustaliłyśmy, że wygląda, jakby była zrobiona z plasteliny. :)
A tak właśnie prezentuje się zabytkowa część miasta znajdująca się na wyspie na rzece Tarve.
("Uwaga! Ulica, na której bawią się dzieci!")
Lubekę nazywa się "miastem siedmiu wież", a to z powodu siedmiu kościołów, które można znaleźć na tutejszej starówce. Oczywiście, nie mogłyśmy sobie odpuścić wizyty w każdym, który tylko stanął na naszej drodze. ;)
Na teraz to już wszystko, ale wkrótce dalsza część spaceru po Lubece! :)