sobota, 16 marca 2013

Dzień 13 i 14. Przygotowania do wyjazdu i podróż powrotna do Tbilisi.

Z „Dziennika podróży”:
28.01.2013
Dziś robimy nic. A raczej nadrabiamy oglądanie zaległych odcinków „Pamiętników wampirów”, dzięki zostawionemu Dajanie przez Martina internetowi. Sprzątamy też i pakujemy – jutro nie tyko ja wyjeżdżam, D. przeprowadza się także do innego mieszkania.

29.01.2013
Erywań płacze z powodu mojego odjazdu – pada deszcz ze śniegiem. Od rana sprzątamy jeszcze trochę (a raczej Dajana sprząta, kiedy ja robię śniadanie), a potem D. odprowadza mnie na dworzec. Rozstając się, obie płaczemy rzewnymi łzami, aż wdaje się z nami w rozmowę babcia klozetowa, która radzi nam, żebyśmy tak nie szlochały. xD W końcu D. musi już iść – czeka ją jeszcze przecież przeprowadzka – a ja zostaję na dworcu, pociągając sobie nosem od czasu do czasu podczas oczekiwania na odjazd marszrutki. Co, jak się okazało, trwało półtorej godziny. ;) Wreszcie ruszamy, a ja odkrywam, że jedzie z nami inny Polak – rozpoznaję go po gazecie, którą wyciągnął z plecaka. Zagaduję go i rozmawiamy jakiś czas, umilając sobie w ten sposób podróż. Potem na zmianę przysypiam i podziwiam piękne widoki (przez przyciemniane szyby…). W pewnym momencie kierowca budzi wszystkich pasażerów, zupełnie bez powodu otwierając na oścież swoje okno na pełnej prędkości – w ogóle jest dość dziwny, na każdym postoju wyciera podłogę samochodu niedużą szmatką (tam, gdzie nie jest ona zabezpieczona rozłożonymi reklamówkami…) i nie pozwala jeść w aucie. Tym razem bez problemu orientuję się na przejściu granicznym. ;) Wkrótce jesteśmy już w Tbilisi (nawiasem mówiąc, podróż wiodła przez trzy pory roku – przedwiośnie w Erywaniu, zimę z ogromnymi zaspami w górach i wiosnę w pełnym rozkwicie w stolicy Gruzji), a Paweł - poznany w marszrutce Polak - pomaga mi dotrzeć do stacji metra. Po drodze widzimy na moście pana łowiącego ryby i znak pokazujący kierunek jazdy do ulicy Lecha Kaczyńskiego, a w jednej z licznych kałuż pokrywających dziurawe chodniki niechcący obmywam moje buty z artaszackiego błota. ;) Na kolację jem dziwną gruzińską bułkę z fasolą w środku, a potem zaraz idę spać, bo jutro czeka mnie dzień wypełniony zwiedzaniem.

Rzeczony wędkarz na moście... ;)
 ... rzeczony znak... ;)
 ... oraz rzeczona buła. ;)))