Mimo że jeszcze nie ukazał się cały "Styczeń w obrazkach" (czekam z nim, aż uda mi się zakończyć relację z Armenii... ;) ), to dziś zobaczycie parę fotek z lutego. :)
Smutny tłusty czwartek na obczyźnie... Nie no, w pracy robiłam z dzieciakami faworki, ale tak im smakowały, że nie miałam serca im podjadać. xD
Na karnawał w pracy przebrałam się za diabła - tu zdjęcie tylko z niektórymi elementami stroju. Doświadczyłam z całą siłą, co to różnice kulturowe, kiedy okazało się, że diabły w Niemczech mają skórę czerwoną, a nie czarną... Obok plakat z Kolonii. Podpis głosi "Mieszkanka Kolonii", w tle widać zarys tamtejszej słynnej katedry i meczetu.
Magdeburg można by okrzyknąć miastem dziwnych pomników. Oto jeden z bardziej ekstremalnych przykładów - jeleń ze złotym łańcuchem na szyi. ;)
Braunschweig, czyli bliżej nieznana nikomu dziura (całkiem spora dziura, ale wciąż dziura). Hasło, jakim reklamuje się na dworcowych tablicach? W wolnym tłumaczeniu: "Miejsce spotkań dla tych, kierujących się do przyszłości". A ja myślałam, że "Raj" Jeny to szczyty... ;)
Sufit dworca w Bielefeld. Co robi tam logo Dr. Oetkera? Jak dowiedziałam się z tego bloga, to tam firma stawiała swoje pierwsze kroki. :)
Stacja metra w Bonn. Tak, jak w całym Zagłębiu Ruhry, po wyjeździe na powierzchnię, staje się ono... tramwajem. ;)
Gdzieś w Bundesviertel w Bonn.
Lisek też z jakiejś gabloty w Bundesviertel. Obok - kwiaciarnia na dworcu w Kolonii. "Miłości nie można wyrazić słowami - ale kwiatami tak".
Niedziałający licznik prędkości pieszych gdzieś w Śródmieściu Bonn.
A to jest powód mojego bulwersu w Bochum (i to dlatego motorniczy zamknął mnie w tramwaju na krańcówce - bo musiałam jeszcze temu zrobić zdjęcie xD). Co po polsku jest napisane każdy widzi. Tekst niemiecki (i w każdym innym języku oprócz polskiego, według tego, na ile jestem w stanie ocenić)? Proszę bardzo: "Zgodnie z ogólnymi zasadami przewozów §9, w razie, gdy jadą państwo środkami komunikacji publicznej bez ważnego biletu, zmuszeni jesteśmy pobrać podwyższoną opłatę za przejazd w wysokości 40 euro. Dodatkowo każdy pasażer bez żadnego biletu musi liczyć się z postępowaniem karnym. Proszę oszczędzić sobie i nam związanych z tym nieprzyjemności".
Parking dla rowerów w Bochum.
Ciężarówka firmy sprzątającej Kolonię. Prawdopodobnie ktoś zamienił literki z umlautem w haśle oznaczającym: "Dla czystej Kolonii. Dla ciebie". ;)
Już nikt mi nie powie, że takie rzeczy dzieją się tylko w Polsce (spójrzcie, ile pociąg miał opóźnienia)... Dla porządku dodam - żadnych anomalii pogodowych tego dnia. I powiem jeszcze, że bilet na ten ekspres kosztował zapewne jakieś 100 euro. ^^
Kolonia nocą.
Reklama "Bilda" na dworcu głównym w Essen. Najpierw angielskie "Dziękujemy za podróż niemieckim pociągiem" napisane fonetycznie i z błędami, a potem podpis: "U nas są jasne komunikaty".
Serbskie Smiley'e na mojej książce z niemiecką gramatyką. ;)
Wlepki w okolicach Pałacu Charlottenburg. "Czy wiesz, kim jesteś?" oraz...
... "Kocham urząd miasta" - bo Niemcy "słyną" z biurokracji. Obok moje mopsikowe żelki Haribo ze sklepu w Bonn. ;)
Śmieszna sowa też gdzieś w Charlottenburgu.
Moje odbicie w windzie w Muzeum Erotyki.
W tym miesiącu (w Walentynki xDD) Currywurst weszło do niemieckich McDonaldów. Jako znawca i Currywurst, i jedzenia z Mac'a stwierdzam, że szału nie robi. ;)
Kwiatek w przejściu podziemnym na dworcu w Stendal znaleziony po drodze na seminarium. Tablica informuje o numerach peronów, na które się wychodzi, korzystając z danych schodów. ;)
A na koniec - śmieszna maszynka do rozpuszczania śniegu widziana w Oybin. ;)