Tytułowy ostatni wieczór w Belgradzie wykorzystałam na zwiedzenie tego, czego jeszcze nie widziałam i pożegnalny spacer po mieście. Odwiedziłam więc ulicę, gdzie spotykała się dawna belgradzka bohema , powłóczyłam się trochę po Kneza Mihailova oraz udałam się na jeden z mostów, by podziwiać stamtąd widok na miasto. ;)
O mało nie przejechał mnie samochód, kiedy zatrzymałam się na środku przejścia dla pieszych, żeby zrobić to zdjęcie (a miałam zielone! xD). W tle Cerkiew św. Sawy.
Po drodze do ulicy Skadarskiej.
A oto bohemowa ulica we własnej osobie. ;) Kiedyś spotykała się tu bohema, potem komuniści zniszczyli jej architekturę stawiając te swoje budynki, obecnie wypełniają ją knajpy dla turystów. Bardzo podobały mi się wszelakie odbicia ozdób świątecznych zawieszonych przy lampach, które udało mi się tam dostrzec.
A to już "koń" na Placu Republiki. ;)
Knez Mihailova w wydaniu świątecznym (ale bez śniegu).
Zeleni Venac.
Moim ostatnim przystankiem było jeden z belgradzkich mostów, z którego chciałam podziwiać piękną nocną panoramę miasta. Czy muszę mówić o tym, że chodnik znajdował się tylko po jednej stronie (i to tej bez widoku!) mostu , a on sam trząsł się podejrzanie, gdy tylko przejeżdżał jakiś cięższy samochód i/lub tramwaj? ;)
I na koniec - ostrzeżenie na moście...
... śmieszny samochód...
... i wspaniały polski akcent. :D