W przedsylwestrową niedzielę postanowiłam wybrać się na spacer. Tym razem zamiast jednego z licznych berlińskich parków wybrałam sobie na cel... przejście wzdłuż pewnej ulicy. Ale była to nie byle jaka ulica, bo reprezentacyjna arteria Berlina Wschodniego, która kiedyś nosiła imię na cześć Stalina, a obecnie zowie się Aleją Karola Marksa. Dlaczego, zapytacie, postanowiłam spędzić niedzielne przedpołudnie wśród takiej nieciekawej komunistycznej architektury? Ano dlatego, że wcale nie jest ona taka nieciekawa i komunistyczna - a raczej monumentalna i harmonijna, bo projekty budynków nawiązują do typowego dla Berlina stylu klasycystycznego i zostały wykonane przez czołowych niemieckich architektów. Na dodatek, wędrowałam samotnie po opustoszałej okolicy, co jakiś czas natykając się tylko na spacerujące pary starszych ludzi lub mieszkańców okolicznych domów wyprowadzających swoje psy. Dzięki temu mogłam wczuć się w klimat alei i może poczuć nawet trochę osławioną niemiecką ostalgię. ;)
A wyglądało to wszystko właśnie tak.
("Po co żyjesz?")
("Wstęp na teren budowy wzbroniony. Rodzice odpowiadają za swoje dzieci.")
("Ten dom znajduje się na liście chronionych zabytków. Prosimy o nieplakatowanie jego ścian.")
W zachwycie nad szczególną atmosferą panującą na tej ulicy postanowiłam przejść ją jeszcze raz - tym razem w przeciwnym kierunku i po drugiej stronie jezdni. Poniżej więc zapowiedź kolejnego posta. Do jutra! ;)