Postanowiłam zrobić krótką przerwę od Armenii na rzecz niedawnych wydarzeń. I tak już będzie, że wspominki z podróży na Kaukaz będą się tu pojawiać przeplatane aktualnymi wycieczkami w Niemczech. A zaczniemy od wyjazdu na Karnawał do Kolonii i odwiedzin w Bonn. ;)
Od kiedy po zamieszaniu z podróżą do Frankfurtu nie udało mi się dotrzeć moim "nocnym sposobem" (podróż pociągiem nocą z kilkugodzinną przesiadką w jakimś mieście) do Magdeburga, miasto to znajdowało się na mojej liście do odwiedzenia. Bardzo więc się ucieszyłam, gdy okazało się, że jadąc do Bonn, będziemy tam mieli przesiadkę. Za bilet zapłaciliśmy tylko 42 euro (na 3 osoby do podziału, ale może na nim podróżować pięcioro ludzi), co umożliwił nam zakup Schönes-Wochenende-Ticket. Cena jest jak na Niemcy zaskakująco niska, ale, jak wiemy, nie ma nic za darmo - podróżować można tylko pociągami Regio, co na dłuższych dystansach jest katorgą, bo do Bonn jechaliśmy... 11 godzin z pięcioma przesiadkami. :D Ale była to niezła przygoda, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, zwłaszcza, że udało mi się dotrzeć do Magdeburga. ;)
Co głównie zapamiętam z tego miasta? Mnóstwo dziwnych rzeźb i innych, bliżej niezidentyfikowanych, obiektów artystycznych. ;)
Reklama Coli Zero ("Żadnych kalorii") i ja z automatem, w którym można kupić... zapięcia do rowerów. ;)
Typowy niemiecki widok nocą - żaden z zabytków nie jest oświetlony. Jedyny chlubny wyjątek, który jak na razie znalazłam, to Drezno.
No co wy nie powiecie. ;) ("Czternastego lutego są walentynki")
Hit naszej wycieczki, czyli... magdeburski Hundertwasserhaus.
A na koniec - fajny magdeburski śmietnik ("Wrzuć to tutaj. Rzucenie na ziemię kosztuje do 100 euro").