Z „Dziennika podróży”:
Po drodze do Noratus (pisanego też czasem Noraduz) Hovanes
wziął mój aparat i zrobił nim kilka zdjęć, bo siedząc z przodu miał lepszy
widok. Tamtejszy cmentarz okazał się nadzwyczajny, zwłaszcza, że nad chaczkarami pokrytymi rdzawymi porostami gromadziły się ciężkie burzowe chmury, nadające
niebu niezwykły granatowy kolor. Do tego jeszcze wiał silny wiatr, potęgujący
uczucie niesamowitości. Jednym słowem – jeden z lepszych cmentarzy, które
widziałam w życiu. :)
Na początek dwa zdjęcia Hovanesa - góry...
... i brama wjazdowa do Noratus. :)
Cmentarz.
I na koniec - dwa widoki na wioskę Noratus z górami w tle.