Parada, którą mieliśmy przyjemność oglądać nazywała się Schull- und Veedelszöch i brali w niej udział uczniowie różnych szkół, a także przedstawiciele organizacji pracujących z młodzieżą. Ciekawe, czy byli wśród nich jacyś wolontariusze EVS. ;) Największą atrakcją pochodu okazało się to, że maszerujący przebierańcy rzucali w tłum słodycze, jeśli krzyczało się "Kamelle, kamelle". Super sprawa, do dziś mamy w domu resztki naszych łupów. :)
Przed rozpoczęciem parady liczba poprzebieranych ludzi w okolicy rosła z minuty na minutę.
A potem wszystko się zaczęło. Staliśmy w drugim rzędzie, więc zdjęcia wyszły mi takie sobie, ale niektóre kostiumy były naprawdę pomysłowe. Moim faworytem były dwie grupy: z globusami na głowie i z włosami zrobionymi z pomarańczowych balonów. :) Poniżej znajdziecie dwa pokazy slajdów z fotkami uczestników pochodu.
Jedna z grup miała nawet katapultę na słodycze. Świetny pomysł. :)
Inna z kolei przejeżdżała małą ciężarówką, na której tyle rozgościł się zespół muzyczny. Przez chwilę poczułam się trochę jak na Fuckparade. ;)
Śmieszny napis na tylnych drzwiach busa należącego do jednej z grup biorących udział w paradzie. "Nie otwierać! Kamelle". xD
Dzieciaki zawodowo kolekcjonujące słodycze. ;)
Ta grupa dziewcząt była bardzo głośna. Niebieski worek u stóp jednej z nich to słodycze, które udało się im zebrać. ;)
Rozbawił mnie widok przebranego dzieciaczka niesionego przez ojca na barana. ;)
Przebierańcy nie tylko brali udział w paradzie - także ją obserwowali. ;)
Kobieta, która przebrała się za paczkę pocztową i jedna z bocznych uliczek, gdzie nie dotarł karnawałowy tłum.
Nasze łupy, które sfotografowałam po paradzie, kiedy poszliśmy do knajpy...
... żeby wypić Kölsch, czyli lokalne piwo.
A na koniec - ostatnie zdjęcie przebierańców...
... oraz krajobraz po bitwie, czyli ulice Kolonii zawalone śmieciami po zabawie.