Moim ostatnim przystankiem tamtego dnia było Muzeum Erotyki, które, szczerze mówiąc, okazało się sporym rozczarowaniem. Stworzone przez kobietę, która otworzyła pierwszy sex shop na świecie (Beate Uhse w 1962 roku we Flensburgu), zdaje się być po prostu dobrą maszynką do zarabiania pieniędzy. Wizerunkowi placówki nie pomaga też to, że towarzyszy jej sex shop (z dużym działem z filmami pornograficznymi) oraz bar i kino w, powiedzmy, dość "ostrym" stylu. Eksponaty w moim odczuciu też poważnie ocierają się o porno, więc poniżej zobaczycie wersję mocno ocenzurowaną.
Zwiedzanie rozpoczyna się od zapoznania z sylwetką Beate Uhse.
Stara kasa - nie wiem za dobrze, co robiła na tej wystawie, ale była ładna. ;)
Filmy erotyczne z tamtych czasów.
Makieta sklepu Uhse po rozbudowie.
Początki literatury o życiu seksualnym.
Różne cytaty urozmaicające wystawę.
W muzeum historia erotyki rozpoczyna się od gorsetów.
Egzotyczne figurki bogów płodności.
Afrodyzjaki - nie zabrakło takich kwiatków, jak skóra węża czy temu podobne. ;)
Słynne średniowieczne pasy cnoty.
Buty na małe chińskie stopy - przykład fetyszyzmu.
Pruderia dawnych lekarzy i ich pacjentek - to na takich laleczkach pokazywali kobietom, co im dolega i jak mają się leczyć. ;)
Jedne z pierwszych broszurek Uhse.
A na koniec - najbardziej kontrowersyjna fotka w poście, czyli miejsce na pamiątkowe zdjęcia z muzeum. Świadczy o placówce, prawda? ^^