Adri i Tihomira, z którymi pojechałam wspólnie na ostatnią wycieczkę do Kolonii, udało mi się zaciągnąć do Bonn praktycznie tylko z jednego powodu - to właśnie tam powstały żelki Haribo i to tam znajduje się sklep firmowy tej marki. Nic dziwnego więc, że był to nasz pierwszy cel w tym mieście. :) Muszę powiedzieć, że od razu po wejściu do sklepu można się poczuć jak w "Charlie'm i fabryce czekolady" - człowiek chodzi tylko dookoła i dokłada nowych rodzajów żelków do wózka (bo jest tam mnóstwo innych rodzajów, których nie sprzedaje się normalnie w sklepach). Na końcu trzeba było jednak zrobić selekcję, bo jednak budżet wolontariusza EVS nie ten - ale co się najadłam oczami to moje. :D
Sklep znajduje się dość daleko od centrum w dzielnicy uroczych domków Bad Godesberg.
Najpierw zobaczyliśmy kilka ciężarówek Haribo...
... a potem naszym oczom ukazał się on - sklep. :D
Oferta żelków była naprawdę dużo większa niż w normalnych sklepach - niestety, miało się wrażenie, że większość nowych rodzajów jest o smaku lukrecji. ;/ Co ciekawe na stronie Haribo poświęcono jej oddzielną zakładkę i to nazywając ją "lubianą lukrecją". Nie ma to jak przetłumaczyć coś z niemieckiego (bo Niemcy ją naprawdę lubią... nigdy nie zrozumiem tego narodu ;) ) i nie dostosować do polskich realiów. ;)
W sklepie znajduje się też niewielka przestrzeń, gdzie dzieci mogą się pobawić.
Ilość żelków w jednym miejscu zwala z nóg. :)
Żelki w kształcie mopsów...
... i żelki w kształcie białych myszek. :D
Specjały wielkanocne.
Jeszcze więcej żelków. ;)
Słynne "złote misie" pakowane pojedynczo według smaków.
Walentynkowa wersja żelków.
No i w reszcie absolutny hit tego wyjazdu - d*** z uszami! :DDD
Jeśli ktoś nie chciał kupować całych opakowań danych smaków, mógł wziąć po trochu z każdego.
Mnie skusiły, między innymi, gwiazdki...
... mega smerfy...
... stonogi...
... pandy...
... a także kwaszone ogórki i głowy Beethovena (który urodził się w Bonn, ale nie przepadał za tym miastem - pewnie dlatego miał na żelku taką nachmurzoną minę ;) ).
W sklepie można też kupić haribowe gadżety - od sztandarowych misiów maskotek...
... i misiów akrylowych...
... przez kubeczki...
... zeszyty...
... likier...
... papier do pakowania prezentów...
... rękawice kuchenne...
... gry planszowe...
... po skarpetki. :DDD
No i na koniec - moje zakupy na kwotę 10 euro. Zazwyczaj za taką cenę nie wchodzę nawet do muzeum, ale... raz się bywa w sklepie Haribo. ;)