niedziela, 30 września 2012

München - Residenz.

Rezydencja królów Bawarii to jedna z najpiękniejszych rzeczy, które widziałam w Monachium. Niestety, jest ona dość słabo rozreklamowana wśród turystów - nie miałam jej w ogóle na liście rzeczy do zobaczenia, więc gdyby nie to, że lało jak z cebra, a ja miałam nadprogramowy wolny czas i szukałam czegoś zadaszonego, prawdopodobnie nawet bym jej nie zobaczyła. A jest to zdecydowanie zabytek, który trzeba zwiedzić, będąc w Monachium. Pałac Nymphenburg, nad którym się wszyscy tak rozwodzą, nie może się równać z Rezydencją - o czym będziecie mieli okazję się przekonać w kolejnych postach. A teraz niech przemówią zdjęcia. ;)

Jak już pisałam, Monachium jest miastem rowerów. Jest ich wszędzie naprawdę pełno.
 Więcej ludzi w tradycyjnych strojach.
 Ładna kamienica w okolicach Rezydencji.
 Opera w Monachium, która znajduje się zaraz obok siedziby królów bawarskich.
Fasada budynku była akurat w... Remoncie. ;)
Jeden z dziedzińców wewnętrznych. W sumie jest ich aż dziesięć, bo Rezydencja to kompleks wielu budowli z różnych epok. 
 Naprzeciwko dziedzińca znajdowała się ta ściana zdobiona w motywy morskie.
 Sala ze zbiorami sztuki antycznej, która jest wizytówką pałacu...
... i inne piękne wnętrza.
W Rezydencji można obejrzeć też zbiory porcelany...
... i poprzeglądać się w zwierciadłach. Bo zdjęcie w lustrze musi być! ;)
No i na koniec - zdjęcie Theatinerkirche, o którym była już mowa tu. Kolor jego fasady skutecznie poprawił mi humor, kiedy wędrowałam przez miasto w strugach deszczu, kierując się na Theresienwiese, żeby wziąć udział w Oktoberfeście. ;)


Translation

These are photos from Residenz in Munich, which I visited to escape from the rain at least for a moment, because it was not on my original destination list. And it's such a pity! It certainly should have been there, because it is one of the best sites I saw in Munich. But unfortunetely it is not that well advertised as other landmarks in the city. For instance, the Residenz is so much more interesting than Schloss Nymphenburg about which everyone talks - you will see that in the next posts. The interiors of the Residenz were breath-taking and awe-inspiring - but also make you think whether it is fair that some people were rich enough to build such places and others so poor they did not have enough food to live.

sobota, 29 września 2012

München - Englischer Garten.

W sobotę obudziłam się w Monachium... zalanym deszczem. Nie po to jednak wybrałam się na drugi koniec Niemiec, żeby jakaś mżawka (ekhem, ekhem) ostudziła mój zapał do zwiedzania. Narzuciłam więc kaptur na głowę i... wyruszyłam. Żeby było weselej, na ten dzień zaplanowałam głównie atrakcje pod gołym niebem/znacznie oddalone od centrum. Postanowiłam się jednak nie poddawać i dziarsko skierowałam się w stronę Englischer Garten, czyli największego parku w Monachium. Dzięki tej odważnej decyzji udało mi się odrobić bardzo ważną lekcję - nigdy więcej nie wybiorę się do żadnego parku podczas zwiedzania obcego miasta. Nie mam tu oczywiście na myśli takich atrakcji jak Mauerpark w Berlinie (w którym praktycznie nie ma drzew, natomiast są inne interesujące rzeczy), ale jak coś ma w opisie przymiotnik "największy", to zdecydowanie tam nie idę. Nie dość, że zazwyczaj brakuje jakichkolwiek oznaczeń co do kierunku marszu, to zasadniczo nic w tych parkach nie ma - oprócz drzew. A nawet jak już coś jest, to nie można tego znaleźć - w związku z wyżej wspomnianym brakiem drogowskazów.

Pamiętacie zatłoczony Marienplatz z tego i tego posta? Tak wyglądał w deszczowy poranek - mimo że tego dnia zaczynał się Oktoberfest. ;)
Po obejrzeniu wyludnionego placu wsiadłam w metro i podjechałam w okolice Englischer Garten. Wtedy zaczęła się droga przez mękę, a moja free mapa mokła i mokła... Jednak dzięki błądzeniu zobaczyłam kilka całkiem przyjemnych zakątków Monachium, więc nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre. ;)
Wspominałam już, że Monachium to miasto rowerów? Jest ich nawet więcej niż w Berlinie - jednak w deszczu wyglądały dość smętnie.
Cóż za kontrast! ;)
No i tytułowy bohater tego posta - Englischer Garten. Zaskoczyło mnie ile osób jeździło po nim na rowerze/uprawiało jogging mimo opadów.
Poniżej najładniejsze miejsce w całym parku - to właśnie tu odbyłam miłą pogawędkę z pewną panią, która na wieść, że jestem z Polski oświadczyła, że potrafi powiedzieć po polsku... "I tak niedobrze, i tak niedobrze". Nie muszę chyba dodawać, że wprawiło mnie to w osłupienie. ;) To ona też pokazała mi poniższy niewielki wodospadzik, mówiąc, że to jej ulubione miejsce w Englischer Garten.
W parku znalazłam też połamany gryf od gitary...
 ... ławkę z tabliczką z napisem "Zajmij miejsce, kochany Jürgenie"...
 ... i śmieszne znaki. ;)
Na koniec mojego spaceru trafiłam na łąkę pełną gęgających gęsi. W tym momencie stwierdziłam, że naprawdę czas już wracać i udać się w kolejne miejsce z mojego planu zwiedzania. ;)


Translation

When I woke up on my second day in Munich it turned out that it was raining. But I didn't gave up and went to the city anyway - even if on my schedule there were only outdoor places or those which were far away. Thanks to that I learnt a valuable lesson - not to EVER again visit parks described as "the biggest in the city". They are usually too much walking and no road signs which makes it unbearable. But I also had a posiibilty to adimre some nice buildings on my way to Englischer Garten so anyway it wasn't that bad. ;)

piątek, 28 września 2012

München in der Nacht.

Przed udaniem się na (dobrze zasłużony) spoczynek, postanowiłam przespacerować się jeszcze po centrum Monachium. Przeszłam od Marienplatz do Dworca Głównego, obserwując po drodze życie nocne stolicy Bawarii. Fascynująca sprawa, zwłaszcza, że większość ludzi nosiła Drindl albo Lederhose, a praktycznie wszyscy byli nieźle podchmieleni. :D

Neues Rathaus wyglądał w nocy równie imponująco jak w dzień.
Kościół św. Piotra.
Altes Rathaus i Kolumna Maryjna.
Pięknie podświetlony dom obok...
... Frauenkirche. ;)
Wspomniani już ludzie w tradycyjnych bawarskich strojach. Ci akurat załapali się na zdjęcie, bo jedna z tych dziewczyn próbowała mi wskoczyć w kadr, kiedy fotografowałam jeden z budynków. ;)
Wystawy sklepowe też były pełne Drindli...
 ... a przed nimi oczywiście ustawiały się przeróżne kapele. ;)
W okolicy Karlsplatzu...
... i on sam we własnej osobie. ;)
Zawsze bawiła mnie nazwa tej firmy. ;) I zwróćcie uwagę na to, jaki McDonald's jest w Monachium międzynarodowy! ;)
Na zdjęcie załapał się nawet tramwaj. Tak jak wspominałam - w stolicy Bawarii wszystkie pojazdy transportu publicznego są koloru niebieskiego. 
 I na koniec - promenada wiodąca do dworca.


Translation

Above you can see some views of Munich in the night. The stroll through the city when every interesting building was so nicely illuminated was a real pleasure. Even in spite of many stewd people waering traditional bavarian costumes. ;)