Historia ta zaczyna się w momencie, kiedy, dowiedziawszy się o tym, że pojadę do Berlina, polubiłam miliard fanpage'ów stolicy Niemiec na Facebooku. Fanpage'e jak to fanpage'e, co chwila dodają jakieś nowe posty. Niektóre z nich to informacje o konkursach. I tak pewnego dnia wzięłam udział w konkursie ogłoszonym na jednej ze stron. Do wygrania były dwa podwójne bilety na dwa filmy wyświetlane podczas Nocy Filmowej wytwórni UFA - słynnej niemieckiej firmy produkującej filmy w erze niemego kina. Należało tylko zostawić komentarz z tytułem filmu, który się wybiera. Na to Wandzia, niewiele myśląc, wybrała film wyświetlany w piątkowy wieczór, bo na sobotę miała już inne plany. Nie za bardzo wierzyła w wygraną - w Berlinie mieszka tylu ludzi, na pewno będzie spora konkurencja. Jakież było jej zdziwienie, gdy następnego dnia po powrocie z pracy zastała w skrzynce wiadomość, że udało jej się wygrać. A potem spojrzała na post konkursowy, żeby zobaczyć ilu miała konkurentów. I było ich... dokładnie jeden. Taki, który chciał oglądać drugi film. :) Od dziś Wandzia bierze udział w każdym konkursie, bo a nóż widelec się fuksnie. :D
Impreza miała miejsce na Schinkelplatz w okolicach Unter den Linden. Najbliższą stacją metra w jego okolicy okazał się Hausvogteiplatz. Myślałam, że to jakaś zwyczajna okolica, kiedy wiec wynurzyłam się z tunelu, byłam ogromnie zaskoczona. Od razu otulił mnie cichy szum fontanny i zachwyciły okoliczne kamienice.
Gdy dotarłam na miejsce okazało się, że z placu Schinkla jest przedni widok na jedne z największych atrakcji Berlina (i Remont, oczywiście ;) ).
A tak wyglądał teren imprezy. Z zewnątrz...
... i od wewnątrz.
Widok niestety zasłaniały mi odrobinę siedzące przede mną panie. Tak było przed rozpoczęciem seansu...
... i w jego trakcie.
Film nazywał się "Asphalt" i okazał się być dramatyczną komedią romantyczną wyprodukowaną w 1929 roku, jako jeden z ostatnich niemych filmów zrobionych przez UFA. Projekcji akompaniowało trio Trioglyzerin. Świetna sprawa, dawno się tak nie uśmiałam. :) A na dodatek po zakończeniu imprezy mogłam podziwiać takie widoki.
Droga do metra też okazała się przyjemna ze względu na wygląd otoczenia.
Teraz miałam trochę więcej czasu, żeby się rozejrzeć. Kiedy więc dojrzałam potrójne lustro, zareagowałam z ogromną radością - znacie przecież nieoficjalną dewizę tego bloga, ale pozwólcie, że powtórzę - zdjęcie w lustrze musi być! :D
Okazało się, że to nie koniec luster na mojej drodze tego dnia. Nad schodami w zejściu do metra było kolejne. ;)
Oficjalnie ogłaszam, że linia U2 berlińskiego metra ma najładniejsze stacje w mieście. :)
A kiedy dojechałam na Alexanderplatz, szczęka opadła mi zdziwienia. Okazało się, że w Niemczech też zdarzają się opóźnienia! I to tak samo paradoksalne, jak w Polsce - na początkowej stacji. ;)
Proszono nas o cierpliwość...
... ale proces oczekiwania i tak był dość nudny. Zabijałam czas bawiąc się aparatem - i oto, co udało mi się złapać. :D
Podsumowując - konkursy są błogosławieństwem! :D
Translation/Übersetzung
I took part in UFA Filmnacht. I had so much fun!
Ich habe an UFA-Filmnacht teilgenommen. Es hat mir viel Spass gemacht!