Jako wolontariuszka EVS pracuję przez pięć dni w tygodniu, a weekendy mam wolne. Otwiera to przede mną niezliczone możliwości, jeśli chodzi o zwiedzanie Berlina. Na pierwszy ogień poszło więc Jüdisches Museum, które zwiedzałam z Josephem i jego znajomymi. Joseph pochodzi z Filipin, moja rodzina wysłała do niego kartkę na Postcrossingu, a ja po przeczytaniu jego profilu, stwierdziłam, że chcę go poznać bliżej - w ten sposób został on moim penpalsem, co oznacza, że zaczęliśmy pisać do siebie listy. ;) Joseph studiuje języki europejskie w swojej ojczyźnie, a teraz dostał stypendium na letni kurs językowy w Berlinie, więc przez miesiąc uczy się na Uniwersytecie Humboldta.
Spotkaliśmy się pod berlińskim mieszkaniem Josepha, skąd musieliśmy dotrzeć do muzeum. Oto widok na Berlin, który mieliśmy podczas przesiadki na jednej ze stacji.
Muzeum Żydowskie w Berlinie składa się z dwóch budynków. Najpierw wchodzi się do osiemnastowiecznej budowli, która służyła dawniej za sąd. Obecnie jest to miejsce, gdzie przechodzi się kontrolę osobistą i kupuje bilet wstępu. Można tu też posilić się w restauracji. Drugi budynek, zaprojektowany przez Daniela Liebeskinda i inspirowany gwiazdą Dawida, to nowoczesna konstrukcja, którą czyta się niby książkę. Poniżej model muzeum i widok na jego fragment z zewnątrz.
Zwiedzanie zaczyna się od zapoznania z kilkunastoma indywidualnymi żydowskimi historiami, którym towarzyszą przedmioty dawniej należące do ich bohaterów. Poniżej miś przywieziony z Niemiec do Polski, którego właściciel jest nieznany i rabińska korona, która trafiła do zbiorów muzeum, gdy wdowa po rabinie została zmuszona do jej sprzedaży przez trudną sytuację materialną.
Ściany korytarzy na najniższym poziomie pokrywają napisy z nazwami obozów koncentracyjnych.
Budynek kryje w sobie kilkanaście instalacji przypominających o zagładzie. Są to tzw. puste przestrzenie oraz Wieża Holocaustu, czyli betonowy szyb, do którego światło wpada tylko przez wąską szparę na samej górze, ciężkie drzwi zamykają się z hukiem, a jedyna droga na zewnątrz - jak się wydaje - to drabina, której nie można sięgnąć.
Drugą instalacją tego typu są "Opadłe liście" złożone z 10 000 metalowych twarzy.
To miejsce, które robi na zwiedzającym największe wrażenie, dlatego wielu turystów się tam fotografuje. Albo fotografuje swoje dzieci w wózkach. ;)
Muzeum jest bardzo dobrze zrobione, a także przyjazne dla dzieci - wiele instalacji jest interaktywnych (jak na przykład koło czasu, gdzie po przekręceniu kierownicy zmienia się obraz na wyświetlaczu, stanowiska, gdzie można oglądać filmy poświęcone różnym aspektom żydowskiej historii czy klocki przy modelach dawnych synagog).
Znajduje się też tam ogromna zedakah (czyli żydowska puszka na datki). Turysta wrzuca monetę u góry, a potem spada ona skomplikowanym systemem rurek do skarbonki.
A tak wyglądały standardowe zedakah. ;)
W części wystawy opowiadającej o prześladowaniach Żydów i emigracji przez nie spowodowanej znajduje się historia Barbary Stauss, czyli matki człowieka, który wynalazł dżins. :)
Muzeum opowiada nie tylko o historii żydowsko-niemieckiej, ale informuje też na temat żydowskich zwyczajów.
Moneta Mosesa Mendelssohna, którą można zrobić sobie po włożeniu monety pięciocentowej do specjalnej maszyny,
Wspominałam już o gadzetach w muzeum, prawda? Oto... koszerne żelki Haribo z automatu. xDDD
Jedna z rzeczy, które zainteresowały mnie najbardziej - jednorazowy aparat do wykorzystania podczas bar micwy. :)
Widok z góry na jedną z sal muzealnych.
I ostatni element wystawy - "las" z powojennymi opowieściami niemieckich żydów.
Naszym końcowym przystankiem w Jüdisches Museum był "Ogród wygnania i emigracji", gdzie mogliśmy znów spojrzeć na bryłę muzeum z zewnątrz.
Translation/Übersetzung
I have visited Jewish Museum in Berlin. It may be a bit overwhelming but is definetely worth a visit. The architect, Daniel Libeskind, did a great job.
Ich habe das Jüdisches Museum Berlin besichtigt. Mann soll es besuchen, wenn mann in Berlin ist. Daniel Libeskind, der Architekt des Museums, hat es sehr gut gestaltet.