Dziś pracowałam tylko przed dwie godziny - i to nawet nie z dziećmi, a tachając różne rzeczy potrzebne na jutrzejszą imprezę, którą organizuje Roter Baum. A to oznacza, że miałam sporo wolnego czasu - który oczywiście wykorzystałam na zwiedzanie. ;) Na dobry początek więc udałam się wraz z Tihomirem na turecki targ na Kreuzbergu. Było tam dość tłocznie, więc z góry przepraszam za jakość zdjęć - bywają dziwnie ucięte albo ciut nieostre. Nieźle się musiałam nagimnastykować, żeby w ogóle zrobić jakąś fotografię - kręciło się tam tyle ludzi, że prawie nic nie było widać. ;)
Witamy na Maybachufer Wochenmarkt. ;)
Już na pierwszy rzut oka widać, że rzecz ma miejsce w tureckiej dzielnicy...
Asortyment był ogromny. Od bel materiałów...
... przeróżnych tasiemek...
... butów...
... toreb...
... po olejki aromatyczne.
No i oczywiście nie mogło zabraknąć jedzenia. Chleba...
... oliwek i serów...
... owoców - jak truskawki pod koniec sierpnia i świeże figi...
... imbiru...
... liści winogron...
... oraz miliarda przeróżnych słodyczy.
Można też było napić się tradycyjnej tureckiej herbaty.
Z tego rogu obfitości my zdecydowaliśmy się na tulumbę... :)
... a potem udaliśmy się na piwo do knajpy znajdującej się na brzegu Szprewy, skąd roztaczał się niezły widok....
... ale widać było, że to dzielnica imigrantów...
... choć w karcie paradoksalnie były tylko piwa niemieckie - wybrałam więc Jever.
Gdy opróżniliśmy już szklanki, musieliśmy się rozdzielić. Tihomir udał się do szkoły językowej, a ja... ale o tym dowiecie się w następnym odcinku. ;)
Translation/Übersetzung
I visited Turkish Maybachufer Wochenmarkt.
Ich habe Turkisch Maybachufer Wochenmarkt besucht.