Na Potsdamer Platz wybierałam się od dłuższego czasu i zawsze coś mnie skutecznie od tego pomysłu odwodziło. A to lepsze atrakcje, które koniecznie muszę zobaczyć "już, teraz" w innych częściach miasta, a to kiepska pogoda... Tym razem postanowiłam nie zrażać się stanem atmosfery (który pozostawiał wiele do życzenia, ale przynajmniej było w miarę ciepło), na drodze stanęła mi natomiast... policja. :) Jadę sobie spokojnie metrem linii U2, a tu nagle pociąg zatrzymuje się jakieś 5 stacji przed moim celem. Stoi i stoi, w końcu uruchamia się głośnik, a motorniczy informuje nas, że dalej nie pojedziemy, bo policja robiła coś kilka stacji do przodu (serdeczne pozdrowienia dla strategicznych komunikatów nadawanych tylko po niemiecku. Turysto, nie obawiaj się, skoro to było w języku dla ciebie niezrozumiałym, znaczy, że informacja nie była zbyt ważna!) i że "niestety nie wie, ile to potrwa". Tym razem stwierdziłam, że nie poddam się tak łatwo i postanowiłam poczekać. W sumie opóźnienie wyniosło jakieś 15 minut, więc nie było tak źle. Potem mogłam już spokojnie oddać się urokom Potsdamer Platzu...
... który zasadniczo nie jest zbyt urokliwy. A przynajmniej do mnie nie przemawia za bardzo. Ot, garstka nowoczesnych wieżowców z ruchliwą arterią przechodzącą przez środek placu, przy którym są zgrupowane. To, co zdecydowanie dodaje mu uroku, to różowe rury doprowadzające coś do pobliskiego... Remontu, a jakże. ;)
Centrum handlowe "Arkaden", czyli mekka berlińskich zakupoholików. Zabawne, że różowe rury prowadzą do okolicznej budowy, gdzie też powstaje galeria...
To, co potocznie nazywa się "Potsdamer Platz", to tak naprawdę okolice trzech placów - tego tytułowego oraz Leipziger Platz i Marlene-Dietrich-Platz. Poniżej dwa zdjęcia z tego ostatniego.
Na tyłach jakiegoś drogiego hotelu. O lanserstwie okolicy świadczy ilość taksówek przypadająca na metr kwadratowy...
... oraz sztuka nowoczesna. ;)
Przez Potsdamer Platz biegł kiedyś mur berliński, czyniąc z niego miejsce wymarłe. Nie zrobiłam zdjęcia kawałkom muru, które zostały tam na pamiątkę, bo... zapomniałam. ;) Ale zapewniam was, że nie są one tak kolorowe, jak chociażby te w okolicy Checkpoint Charlie, nie wspominając już o East Side Gallery.
Po drodze do Sony Center przeszłam się berlińską Aleją Gwiazd, na której można było spotkać same niemieckie nazwiska - w związku z tym nie miałam pojęcia o kim mowa. ;) Niektórzy wypełniali puste gwiazdy swoimi imionami, inni z kolei dorysowywali dla siebie nowe. ;)
Bahn Tower, czyli najwyższy budynek przy placu.
No i wreszcie - Sony Center.
Oprócz nowoczesnych przeszklonych konstrukcji znajduje się też tam relikt przeszłości, czyli to, co zostało po wojnie z sali restauracyjnej Hotelu Esplanade - tak zwana Kaisersaal (Sala Cesarska).
I na koniec - Wandzia w odbiciu lustra z Sali Cesarskiej. Bo zdjęcie w lustrze musi być! ;)
Translation
These are photos I took at Potdamer Platz and in its neighbourhood. For me this place wasn't very interesting, but I was postponing going there for such a long time that when I learnt that I have extra free days I decided to finally go there. ;)