Listopad był miesiącem, kiedy zaczęłam chodzić na spotkania CS. Na jednym z nich napiłam się tradycyjnego berlińskiego wyrobu - Berliner Weisse (czyli piwo z syropem, w tym wypadku zielonym, dzięki użyciu czegoś, co nazywa się po polsku przytulia wonna ;) ). Na drugim zdjęciu widzicie piwo z Rostocku. ;)
Babeczki czekoladowe, które upiekłyśmy z Adri przed wyjazdem do Rostocku.
Świetne reklamy Media Marktu, które towarzyszyły nam podczas tej wycieczki, np.: "Więcej zoomu, za mniej bling bling"...
... albo "Więcej dzyń dzyń za mniej pinke pinke".
"Żadnej neonazistowskiej poczty w mojej skrzynce!". :D
Port w Rostocku i jego okolice.
W całym mieście było mnóstwo takich plakatów namawiających się do zarejestrowania w bazie dawców szpiku kostnego. Hasła: "Otwórz usta przeciwko białaczce" i "Patyczek do środka, zostań dawcą".
Śmieszny znak informujący o przejściu dla pieszych...
... i inny śmieszny znak. ;)
Rostocka wlepka. Trochę wyblakła. ;)
Wejście do kościoła.
Okno wystawowe i napis: "Ja podaruję coś fajnego z (w domyśle: tej) małej drogerii".
Napis na automatach, które można znaleźć na niemieckich stacjach kolejowych...
... oraz jeden z produktów, który można w nich kupić. Spróbowałyśmy, mnie niezbyt smakowało. ;)
Bar w lokomotywie. ;)
Najbardziej czekoladowa czekolada pitna, jaką piłam w życiu. ;)
Szprotki zrobione z czekolady. :D
I na koniec dwie rzeczy. Pierwsza to piwo Paulaner (wersja oktoberfestowa), które kupiłam dawno temu, a wypiłam dopiero w listopadzie. Niniejszym zaliczam sobie więc wypicie oktoberfestowego piwa. ;))) Druga to plakat, który można znaleźć w Rostocku, z napisem: "Stop! Skosztuj kebaba, a potem ruszaj dalej!". xDD
Translation
A few photos from November - part one.