sobota, 1 grudnia 2012

Bremerhaven - Klimahaus.

Jak wiadomo, małą tradycją stało się już to, że podczas moich wyjazdów pogoda nie dopisuje - w Monachium oberwanie chmury przeszkodziło mi w uczestniczeniu w Oktoberfeście, we Frankfurcie padał śnieg (w październiku!), w Oldenburgu była mgła, a w Bremerhaven po naszej wizycie w Zoo am Meer... włączył się wiatr o prędkości ok. 80 km/h. :D Muszę powiedzieć, że ta wycieczka była szczególnie nieszczęśliwa pod względem aury - z kolejnych postów dowiecie się, że dodatkowo Bremę zwiedzałyśmy w deszczu. Kiedy powiem jeszcze, że w piątek przed moim wyjazdem w Berlinie miała miejsce przerwa w dostawach prądu (o mało nie zeszłam na zawał, wyobrażając sobie, że z tego powodu nie działa metro i znów spóźnię się na pociąg), to można już z całą pewnością stwierdzić, że był to mój najbardziej pechowy wyjazd. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - mimo że wichura pokrzyżowała nam plany i nie weszłyśmy na taras widokowy w Hotelu Sail City, to dzięki temu udało nam się zobaczyć całą wystawę w Klimahaus - który jest zdecydowanie najlepszym muzeum w Niemczech (nie żebym widziała jak na razie jakoś szczególnie wiele, ale nie sądzę, żebym zmieniła kiedykolwiek zdanie w tej kwestii ;) ). W placówce tej można wyruszyć w podróż przez wszystkie strefy klimatyczne i zobaczyć, jak żyje się w miejscowościach leżących na tej samej długości geograficznej co Bremerhaven. Podróż dookoła świata tak mnie wciągnęła, że zdjęć zrobiłam naprawdę niewiele - a w moim przypadku jest to zdecydowanie najlepsza rekomendacja jakiegoś miejsca. :D

Zaczęłyśmy zwiedzanie od wystawy na temat czterech żywiołów. Na ostatnim zdjęciu widzicie kapsułę, gdzie można było się zrelaksować przyglądając się wodzie uderzającej o brzeg na suficie i wsłuchiwać się w szum fal. :)
Następnie obejrzałyśmy ekspozycję na temat zmian klimatycznych...
 ... gdzie, oczywiście, zrobiłam sobie zdjęcie w lustrze. ;)
A potem czas już był na podróż dookoła świata. Szwajcaria...
... Sycylia...
 ... Sahara...
... i Morze Wattowe. Było też kilka innych miejsc (np. Biegun Południowy :D), ale jak mówiłam, byłam zbyt zajęta, żeby robić zdjęcia. ;)
 Poniżej miejsca, które podobały mi się najbardziej. Przejście przez most linowy...
 ... droga wśród gwiazd...
 ... i ogromne akwarium.
 Przed zamknięciem Klimahausu szybko weszłyśmy jeszcze na taras widokowy. Na zdjęciu widać w oddali port w Bremerhaven.
Na koniec - Klimahaus i Hotel Sail City po zapadnięciu zmroku (widok z przystanku autobusowego, skąd odjeżdżałyśmy do Oldenburga). ;)


Translation

Klimahaus was the best landmark we visited during that trip. This is a place where you can travel around the world visiting every climate zone on Earth. Amazing! I had so much fun that I didn't even think about taking photos - that's why you can see so few of them above. ;)