niedziela, 28 lipca 2013

Heidelberg.

Gdy tylko wyszłam z domu, by wyruszyć w moją ostatnią podróż po Niemczech, zaczęło mi towarzyszyć poczucie ostateczności. Ostatnia nerwowa przejażdżka U-Bahnem w strachu, że nie zdążę na pociąg tak, jak to się stało podczas wycieczki do Frankfurtu, ostatni precel kupiony na dworcu, ostatnie mycie zębów w ciasnej pociągowej toalecie  pociągu Deutsche Bahn, a nawet… ostatnia 12-godzinna podróż z czterema przesiadkami. ;) Na dodatek jechałam przez Halle, Erfurt i Würzburg, więc wspomnienia z moich poprzednich wyjazdów ożywały. Natomiast Heidelberg przywitał mnie… totalnym brakiem tablic z nazwami ulic. ;) Miasto było śliczne, ale atmosfera jarmarku turystycznego i tłumy na ulicach skutecznie zniechęcały do zwiedzania. Nie wspominając już o młodych parach w pełnym rynsztunku, które można było spotkać co dwa kroki. Zupełnie nie mogłam się więc skupić na atrakcjach, a nawet zaczęłam tęsknić za zimowymi wycieczkami – w mroźne miesiące wszędzie było pusto i cicho, a człowiek w spokoju mógł się wpatrywać w zabytki bez bycia popychanym i potrącanym łokciami.

Takie coś wita wychodzących z heidelberskiego dworca głównego. ;)
Tekst po lewej jest za długi, żeby tłumaczyć go w całości, ale zasadniczo chodzi o to, że dusze są ze sobą powiązane i człowiek nie może mieć żadnych prywatnych myśli. ;)
W Heidelbergu też były gelato, ale wcale nie takie dobre. :( Nauczka na przyszłość - nie łasić się na pierwsze lepsze, tylko poszukać lepiej. A jak się nie znajdzie, to sobie odpuścić. ;)
Po drodze na starówkę.
Automat, w tkóym można było kupić gaz pieprzowy, gumy, batony i karty do telefonu. ;)
("Zakaz plakatowania")
Szparagi i szparagi, ile można?!
Gdzie turyści, tam i bezdomni...
Verpackungsmuseum, czyli... Muzeum Opakowań. :)
Stare kasy.
Maszyna do pakowania czekolady w sreberka. Brakowało tylko świstaka. ;)
Stare i nowe opakowania niemieckich marek.
Podróbki Coli też były. ;)
Według osób, które przygotowały wystawę w muzeum, TicTac i Toblerone to przykład dwóch marek, które swoje opakowania zaprojektowały perfekcyjnie. Dlaczego? Bo na przestrzeni lat nie wprowadziły praktycznie żadnych zmian. ;)
Po drodze do słynnego zamku.
A oto i on - oczywiście, w Remoncie. ;)
Jedna z ciekawszych młodych par, które spotkałam po drodze.
Na zamek wjechałam kolejką, ale okazało się, że to niepotrzebny wydatek (i czas spędzony na staniu w kolejce), bo na pieszo też można wejść.
("Z tego miejsca Goethe narysował w roku 1779 zniszczoną wieżę")
Na zamku znajduje się też Muzeum Aptekarstwa...
... oraz największa beczka do wina na świecie. ;)
I na koniec - droga powrotna na dworzec.
("Zakaz spożywania posiłków i picia napojów w sali wykładowej")