wtorek, 27 listopada 2012

Hannover in der Nacht.

Szczerze mówiąc, Hanower nie podobał mi się ani trochę. Dotarłam tam moim zwykłym przesiadkowym sposobem (w drodze do Oldenburga miałam tam czterogodzinną nocną przerwę między pociągami) i wyruszyłam na zwiedzanie. Po pierwsze, padał deszcz – co oczywiście było trudnością obiektywną, a nie winą miasta i właściwie dodało mu pewnego swoistego uroku. Ale kiedy okryłam, że Neues Rathaus (Nowy Ratusz), największa miejscowa atrakcja, nie jest w nocy oświetlony, prawie trafił mnie szlag. W dzień wygląda on imponująco (tak), a po zmroku, staje się czarną plamą na niebie. Chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego Niemcy nie podświetlają swoich zabytków. Co gorsza, potem okazało się, że i kościół na rynku, i Altes Rathaus (Stary Ratusz) również nie są oświetlone. Starym miastem okazały się zaledwie dwie krótkie uliczki, ale gdyby ktoś chciał wybrać się do Hannoveru na zakupy, to polecam – strefa ruchu pieszego wypełniona najróżniejszymi sklepami i galeriami jest naprawdę duża. Moją czarę goryczy przelał powrót na dworzec i spędzenie godziny, która została mi do odjazdu pociągu, pośród mnóstwa pijanych ludzi zachowujących się jak szaleńcy BEZ możliwości, żeby usiąść gdziekolwiek w obrębie budynku dworca, bo jedyne dostępne ławeczki znajdują się na peronach. Jednym słowem – Hanoweru zdecydowanie nie polecam. Ale jednak udało mi się tam coś zobaczyć, a poniżej możecie zobaczyć zdjęcia tego, co zwróciło moją uwagę.

Weinachtsmarkt pod dworcem w budowie. ;)
 W drodze do Teatru Narodowego (narodowego dla Dolnej Saksonii ;) ). 
 Reklama hotelu i hasło "Świętuj! Mieszkaj! Obraduj!".
 Teatr.
 W dalszej drodze. "Jedność w różnorodności".
 Miśki w Hannowerze. :)
 Podświetlane ławki to chyba jedyna rzecz, która zrobiła na mnie wrażenie w tym mieście.
 "Jestem weganinem, bo zwierzę nie jest przedmiotem".
 No i wyżej już wspomniany Neues Rathaus.
 Znajduje się on nad stawem, z którego zaczęła unosić się lekka mgła (zapowiadając pogodę, która powitała mnie w Oldenburgu, ale o tym w kolejnym poście ;) ).
 Front ratusza.
 Dalszy ciąg spaceru. Poniżej... przystanek autobusowy. :D
Na ulicy Holzmarkt (Targ Drzewny) wyrósł las. :)
 Urocze budynki z murem pruskim.
 Interesująca wystawa sklepowa. :)
 Kolejna czarna plama na niebie - Marktkirche.
 Dobrze chociaż, że jego drzwi były ładnie oświetlone. ;)
 Znalezione w jednej z uliczek. "Zakochani, proszę się całować tutaj". :D
 "Kuchnie dla osobowości".
 A to już dzielnica zakupowa...
 ... i także nieoświetlony Altes Rathaus. Ręce opadają.
 A na koniec - zabawne manekiny. ;)

Do Oldenburga odjeżdżałam z poczuciem ulgi. A na miejscu... okazało się, że czekały tam na mnie kolejne niespodzianki. ;) Więcej w kolejnym poście! :)


Translation

During my way to Oldenburg I had a 4-hour break between the trains in Hannover. These are photos I took there. I didn't like the city at all - too many drunk people, no place to sit inside the station's building (the only available benches were outside) and no light to lighten up the landmarks. All these were too much for me and I left Hannover quite irritated and relieved at the same time. ;)