piątek, 2 listopada 2012

Frankfurt am Main - Main Tower.

Wieczorem mojego pierwszego dnia we Frankfurcie udałam się - a gdzieżby indziej ;) - na taras widokowy jednego z wyższych drapaczy chmur w mieście, czyli do Main Tower (prawda, że śmieszna jest ta nazwa? Może jednocześnie oznaczać i rzekę, i z angielskiego "główna wieża" ;) ). Oczywiście, zrobiłam to też zgodnie z moją strategiczną metodą oszczędzania - wjechałam na górę przed zachodem słońca i poczekałam na szczycie aż zapadnie zmrok, a Frankfurt zamieni się w morze świateł. Tym razem wymagało to ode mnie niezwykłego zaparcia, bo na tarasie tak wiało, że dosłownie myślałam, że urwie mi głowę (nie wspominając o tym, że moje fruwające na wietrze włosy, co chwila wpadały mi w oczy, sprawiając, że nie widziałam zupełnie nic). No, ale wytrwałam i dzięki temu mogłam podziwiać rozgrywające się przed moimi oczami cudowne widowisko ze słońcem i burzowymi chmurami w roli głównej.

Ale zanim do tego przejdziemy, kilka zdjęć z okolicy, która jest dzielnicą drapaczy chmur.
Znajduje się tu też opera, czyli Alte Oper.
Licznik pięter w windzie. Na 54. znajdował się nasz cel, czyli taras widokowy.
Miasto w promieniach zachodzącego słońca, któremu ostatecznie udało przebić się przez chmury. Na pierwszym zdjęciu widzicie Dworzec Główny, a w oddali lotnisko. Uwielbiałam we Frankfurcie to, że praktycznie za każdym razem, gdy spoglądałam w niebo, mogłam podziwiać tam startujący lub lądujący samolot.
Pięknie oświetlona katedra - wyglądała niczym w płomieniach ognia.
Wieża Telewizyjna - w Berlinie mamy ładniejszą. ;)
Tak wyglądał zachód słońca widziany w z góry. Gapiłam się na niego z otwartymi ustami (a wiatr wwiewał mi do środka włosy xD).
 A takie kolory przybrało niebo, gdy słonce schowało się za horyzontem.
Na koniec Frankfurt nocą tonący w światłach.


Translation

I finshed my day at the top of the Main Tower. This was a breathtaking experience thanks to a wonderful sunset I admired there. This is certainly one of the things I will never forget in my life! :)