poniedziałek, 24 czerwca 2013

Torino di Sangro. Poznawanie okolic.

W związku z moim Wielkim Planem Na Lato, zaczęłam uprawiać jogging trzy razy w tygodniu. Z oczywistych względów nie brałam aparatu na moje poranne przebieżki, ale za to wieczorem powtarzałam te trasy, bo służyły mi one równocześnie za pretekst do zwiedzania okolicy. ;) 

Tego dnia z porannego biegu zapamiętałam najlepiej piękny widok na majestatyczną Górę, którą znacie już z poprzednich postów. Niestety, podczas wieczornej powtórki trasy okazało się, że żeby uzyskać w miarę dobre ujęcie (a i tak na zdjęciach widać druty wysokiego napięcia!), znów musiałam wejść w krzaki. Zaiste, powiadam Wam, nigdzie nie ma tak upierdliwych krzaków jak we Włoszech. ;)
 Morze odgrodzone od drogi płotem. To właśnie jedna z nielicznych rzeczy, które działają mi na nerwy w Italii - to, że swobodny dostęp do morza nie jest dla wszystkich, tylko dla tych, którzy kupili nad nim działkę.
 Tego sezonu mieli tam najwyraźniej prawdziwy wysyp ślimaków. ;)
 Maki będące częścią krzaków. Tą milszą częścią, obok nieprzyjaznych, kłujących, czepiających się ubrań, suchych badyli.
 Góra.
 Krótki przystanek nad morzem w drodze powrotnej...
 ... podczas której przyglądałam się też opustoszałym domom letniskowym.
 Jeszcze jeden widok na morze z mostu nad rzeką Sangro.
 Następnego dnia wybrałam się w górę drogi na... poszukiwania cmentarza, oczywiście. ;) Chodziło o nekropolię, gdzie pochowano żołnierzy Commonwealth, którzy zginęli podczas II wojny światowej - poprzedniego dnia wyczaiłam drogowskaz pokazujący drogę do niego. ;)
 Niestety, szłam, szłam i nigdzie nie doszłam, a pora śniadania zbliżała się nieubłaganie, więc musiałam zawrócić. Nie odpuściłam jednak i po południu wybrałam się na poszukiwania jeszcze raz, tym razem korzystając z drogi prowadzącej przez las. I się udało!
Cmentarz jest piękny i zadbany. Już myślałam, że utrzymują go Włosi i aż mi się smutno zrobiło na myśl o tym, jak u nas wyglądają nekropolie z grobami czerwonoarmistów (mimo że sytuacja historyczna była jednak w obu tych wypadkach trochę inna...), ale wypytałam się tubylców i okazało się, że pieniądze na utrzymanie nagrobków pochodzą z ambasady Wielkiej Brytanii. Jak to zostało ujęte: "Brytyjczycy płacą Włochom, żeby trawa była tak soczyście zielona jak na Wyspach". ;)