niedziela, 2 czerwca 2013

Dziesięć miesięcy w Berlinie. :)


Po dłuższej przerwie czas wrócić na bloga z nową serią zabawnych faktów. Tym razem sponsoruje je to, że wczoraj od mojego przyjazdu do Niemiec minęło 10 miesięcy. Na początku lipca wracam do Polski i szczerze mówiąc, nie mogę się już doczekać. ;)

Fakt 1.
Na początek fakt już mocno przeterminowany (mimo że zima w tym roku trwała zaskakująco długo ;) ) – w Niemczech nie posypuje się oblodzonych dróg solą czy piaskiem. Tutaj używa się w tym celu żwirku, który jest bardziej przyjazny dla środowiska, ale jednocześnie bardziej niszczy opony samochodów.
Fakt 2.
Jako kontrast fakt bardzo aktualny – Niemcy mają fizia na punkcie szparagów (wspominałam już o tym w notkach z Erfurtu czy Nikolaiviertel). Najpierw wysłuchiwałam w radiu długich audycji o tym, jak przedłużająca się zima wpłynie na zbiory, a teraz zewsząd bombardują mnie informacje o promocjach i jakości szparagów danego producenta. Mordęga, bo przez to Niemcy są opóźnieni w produkcji truskawek. A nawet jak nie są, to zawsze stoją one na podłodze – u stóp szparagów, jakby były one jakimś królami czy czymś. ;/
Fakt 3.
Nie wiem, jak to się stało, ale dziwnym trafem ostatnio nie mogę już znaleźć tanich biletów na pociągi ICE na stronie internetowej Deutsche Bahn. Kiedyś mi się to udawało i mogłam  pojechać do Bremy czy Frankfurtu za jedyne 29 euro w jedną stronę, ale teraz takie oferty znikły, więc musiałam przerzucić się na Mitfahgelegenheit oraz Schönes-Wochenende-Ticket.
Fakt 4.
Fakt poprzedni, muszę przyznać, dość poważnie mnie zmartwił, ale, jak wiadomo, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Teraz jeśli już jeżdżę pociągiem, to jest to pociąg regionalny, a te zazwyczaj są… piętrowe. Co pozwala mi spełnić moje marzenie z dzieciństwa o jeździe takim piętrusem po torach (po raz pierwszy udało mi się je zrealizować dopiero w wieku lat piętnastu!), więc mam radochę, mimo że czas moich podróży znacząco się wydłużył. ;)
Fakt 5.
Z tego powodu dość często zdarza mi się wracać do domu w okolicach drugiej nad ranem z niedzieli na poniedziałek. I co wtedy widzę, dziarskim krokiem wędrując w stronę naszego bloku wzdłuż Hellersdorfer Promenade? Ano, tabuny ludzi wyprowadzających swoje psy w środku nocy! Ja wiem, że większość osób tu mieszkających to bezrobotni, więc wszystko im jedno, bo nie muszą wstawać rano do pracy, ale i tak. Ja z czystego lenistwa wychowałabym sobie psa tak, żeby na spacer wychodził o cywilizowanych porach. ;)
Fakt 6.
Ostatnio miałam w skrzynce na listy wysyp pocztówek. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że… nie były to pocztówki z moim adresem. Nasz listonosz tak już przywykł do tego, że wszystkie kartki z egzotycznych krajów są do mnie, więc nawet już chyba nie patrzy na nazwisko adresata, tylko wrzuca wszystko jak leci do naszej skrzynki. A ja potem bawię się w łączniczkę i kolportuję tę korespondencję do właściwych osób mieszkających w bloku obok. ;)
Fakt 7.
Całkiem niedawno jechałam metrem. Sporo było w nim ludzi, ale ja akurat miałam to szczęście i udało mi się usiąść. Na kolejnej stacji wsiadła jednak starsza pani, więc szybko wstałam i ustąpiłam jej miejsca. I wtedy doznałam szoku – z jej ust nie padło „dziękuję”, jak to się zawsze zdarzało w Polsce, na dodatek siadając spojrzała na mnie tak, jakbym jej bardzo czymś podpadła. Po jakimś czasie zwolniło się miejsce obok niej pod oknem, więc postanowiłam je zająć i nawet nie raczyła usunąć swoich nóg, żebym miała jak się tam przedostać. Dawno nic nie wyzwoliło we mnie takich pokładów agresji jak jej zachowanie, zwyczajnie miałam ochotę ją wytargać za siwe kudły. ;)
Fakt 8.
A skoro jesteśmy już przy metrze – zaskakująco dużo osób używa tu e-czytników podczas podróży. Co może nie jest nieuzasadnione, bo Amazon ma dość bogatą ofertę niemieckojęzyczną, ale w Polsce nigdy w życiu nie widziałam nikogo z Kindle’m czy czymś w podobie, a tu – bach! Wysyp. ;) 
Fakt 9. 
Fakt z serii „dziwne zachowania Niemców” – stojąc w kolejce przy kasie, zawsze bardzo nerwowo rzucają oni za swoje rzeczy ten klocek z napisem „następny klient”, kiedy tylko zaczynasz wykładać swoje zakupy na taśmę. Jakby naprawdę ryzyko, że zapłaci się za cudze towary, było tak wielkie… ;)
Fakt 10.
I na koniec kolejny fakt z tej samej serii – nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale panuje tu zwyczaj… pukania w stół na do widzenia i to bez dodawania żadnego innego słowa! Oraz mówienia „Mahlzeit” (to taki rodzaj naszego „smacznego”, powitanie, którego zazwyczaj używa się podczas posiłków) na dzień dobry o dowolnej porze dnia i nocy. Cuda i dziwy, mówię Wam. ;)