Jak już wspominałam, zadaniem mojej grupy było nakręcenie filmu promocyjnego dla Parku Narodowego "Costa Teatina", który ma powstać w przyszłości. Postanowiliśmy pojeździć trochę po okolicy i poszukać ciekawych ujęć - na początku wylądowaliśmy na plaży. Tym razem piaszczystej! :)
Na początku moją uwagę przyciągnął niebieski gzyms przy dachu budynku, przy którym wysiedliśmy...
... a potem okazało się, że budynek ten nosi jeszcze śmieszniejszą nazwę. :)
Ale nie ma co się nabijać - to właśnie przez ten "Ristobar" przeszliśmy (niczym przez szafę prowadzącą do Narni ;) ) i znaleźliśmy się zupełnie gdzieś indziej...
... ale jeszcze wciąż przed rozpoczęciem sezonu. ;)
Mimo to znalazło się paru plażowiczów. ;)
Jednym z naszych głównych celów na plaży było zobaczenie "
Fratino", małego ptaszka, któremu grozi wyginięcie przez rozwój masowej turystyki na włoskim wybrzeżu. Jest to jeden z dwóch zagrożonych gatunków (obok żółwia
Testudo hermanni), które ma chronić powstający park narodowy.
W planach mieliśmy też obejrzenie ptaków żyjących w gniazdach-jamach wykopanych w ścianie klifu. Ich nazwy niestety już nie pamiętam. W okolicy znajdowała się winnica, pola...
... a także opuszczony dom. Naprawdę sporo ich było w tej okolicy!
Ściana z gniazdami ptaków.
Następnie ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu ogromnego starego dębu. Musieliśmy się przedzierać przez winnice, żeby dostać się pod jego pień, ale naprawdę było warto. Pod jego koroną powietrze aż wibrowało energią wieków, które udało mu się przetrwać.
Po raz trzeci i ostatni winnica, a pośród niej... kolejny opuszczony dom.
PS. Dziś świętujemy małą rocznicę - ten post jest trzysetnym na blogu. :)