Jedną z największych atrakcji turystycznych Hamburga jest "Hafenrundfahrt", czyli rejs statkiem po porcie. Z jego pokładu można obserwować pracę największej placówki tego typu w Niemczech, drugiej w Europie i siódmej na świecie. Za taką przyjemność trzeba jednak zazwyczaj zapłacić grube eurosy - jest jednak jeden maleńki trik, żeby to ominąć. Jaki? W ramach swojego biletu na komunikację miejską można przepłynąć się stateczkami należącymi do Hamburskiego MPK. Szukajcie po prostu charakterystycznych zielonych promów na nabrzeżu. :)
A tak właśnie prezentuje się port.
Dużą atrakcją naszego rejsu był ten statek. Nazywał się "Louisiana" i właściwie to się z nami ścigał. ;) Duże wrażenie zrobiło na mnie jego tylne oblodzone koło, które widzicie na drugim zdjęciu.
Dzielnice willowe widziane z promu.
Oczywiście to na takim tle postanowiłyśmy sobie zrobić wspólną fotkę. ;)
Więcej portu. W pierwszą stronę dokuczało mi ostre słońce święcące prosto w wizjer, a w drugą - szalony wicher, który o mało nie urwał mi głowy, a Dajanę wygnał z tarasu widokowego pod pokład. ;)
Widok z fragmentem naszego statku...
... i jego górny pokład w całej swojej okazałości.
Mewa, która usiadła nam na dziobie...
... i nie chciała zejść!
A to już powrót. Cieszcie się, że nie możecie tego wiatru poczuć na zdjęciach, bo pozwiewałoby Was z krzeseł. ;)
Następnie zeszłyśmy na ląd i udałyśmy się do...
... Speicherstadt! Ale o tym już w kolejnym poście. :)