Z "Dziennika podróży":
19.08.2013
Rano śpimy ciut za długo, ale na szczęście i tak udaje nam się złapać pociąg za miasto - jak wszyscy wiemy, "nigdy więcej Bilbao". ;] Po krótkich poszukiwaniach szlaku w miejscowości, w której wysiadłyśmy, ruszamy w długą 32-kilometrową drogę (43 km w tytule to dystans całościowy, łącznie z odległością pokonaną pociągiem). Źle nam się idzie, bo obie kiepsko się czujemy (w tym miejscu pragnę przypomnieć, że nie wolno zapomnieć zabrać w trasę węgla ;) ), ale wreszcie docieramy na miejsce. Tan przybijamy sobie pieczątki w credencialach... w barze, bo hospitalero jest jego właścicielem, a potem ruszamy do albergue. Okazuje się, że nie ma już łóżek, a drugi pokój zostanie otwarty dopiero za półtorej godziny, więc w międzyczasie bierzemy prysznic oraz robimy pranie. Potem przybywa hospitalero, który po krótkiej pogadance dotyczącej jutrzejszego dnia (po hiszpańsku, oczywiście...) otwiera drugi pokój i... od razu wiemy, czemu z tym zwlekał. ;) Nie ma w nim łóżek, będziemy spać na materacach. :) Potem wracamy do baru, by Dosia mogła napić się herbaty (w schroniskach na Camino nie uświadczysz takich rzeczy jak czajnik elektryczny czy grzałka) i sprawdzić, czy uda nam się skorzystać z wifi - oczywiście, nic z tego. ;) Wieczorem padnięte rzucamy się na łóżka - przepraszam, materace ;) - i zasypiamy niemal natychmiast. ;)
***
Spotkani na Camino
Rowerzysta w podeszłym wieku - jest z Francji, ma już swoje lata, ale w trasę ruszył z domu. Ma niesamowite tempo - a przynajmniej jest ono takie, dla każdego pieszego pielgrzyma, bo nasze 3 etapy to jego jeden. Zazwyczaj pokonuje ok. 100 km dziennie, więc w Santiago będzie już za 3 dni. Niestety, gdzieś po drodze wypadł mu z sakiew jego przewodnik, więc, żeby sprawdzić swoją jutrzejszą trasę, pożycza naszą Cordulę - mimo że napisano ją po niemiecku. ;)
***
Spotkani na Camino
Rowerzysta w podeszłym wieku - jest z Francji, ma już swoje lata, ale w trasę ruszył z domu. Ma niesamowite tempo - a przynajmniej jest ono takie, dla każdego pieszego pielgrzyma, bo nasze 3 etapy to jego jeden. Zazwyczaj pokonuje ok. 100 km dziennie, więc w Santiago będzie już za 3 dni. Niestety, gdzieś po drodze wypadł mu z sakiew jego przewodnik, więc, żeby sprawdzić swoją jutrzejszą trasę, pożycza naszą Cordulę - mimo że napisano ją po niemiecku. ;)
W drodze.
W jednej z mijanych miejscowości informacja turystyczna mieściła się w horreo. Niestety, była wtedy zamknięta, bo akurat trwała siesta. ;)
Nie ma to jak słupek kilometrowy w dobrym miejscu. ;)
Witamy w Asturii, gdzie szlak zawsze biegnie blisko autostrady. ;/
Soto...
... tamtejsze schronisko mieszczące się w dawnej szkole...
... oraz horreo w budowie i ciekawa informacja dla pielgrzymów powieszona w łazience w albergue. ;)