Świnoujście bardzo przypadło mi do gustu, bo... można się tam trochę poczuć jak w Niemczech. :) Że nie wspomnę o darmowym promie na drugą stronę Świny (!!!) oraz fascynującej mieszance architektonicznej. I o tym, że udało mi się tam dostać Fischbrötchen. < 3
Z pociągu...
... na prom...
... i do miasta. :)
W mieście pełno poniemieckich budynków, ale każda nazwa ulicy prezentuje polską narodową dumę. ;)
Komunistycznych pozostałości też sporo. ;)
Koszmarek architektoniczny też się zdarzy. ;)
Tu niestety było zamknięte, ale udało mi się w innym miejscu. ;)
Szczyt niemieckości - dzień wolny od pracy dla knajp. :o
;)
< 333
Niemieckie stacje wynajmu rowerów i grzane wino. :D
Wróciłam przez las...
... i brzegiem Świny...
... do portu, gdzie wskoczyłam na prom i popłynęłam z powrotem na drugą stronę rzeki. Co tam robiłam? Dowiecie się z kolejnego posta. ;)