Jadąc do Cobh, nie miałam wielkich oczekiwań. Namówiła mnie koleżanka, która akurat zwiedzała Irlandię i w sumie pojechałam tam tylko po to, żeby spędzić z nią czas, bo w tym momencie mojego pobytu na Zielonej Wyspie wiedziałam już, czego można się (nie) spodziewać po tamtejszych miastach. Zgodnie z oczekiwaniami nic fascynującego tu nie zobaczyłam, ale w sumie było fajnie. Zwiedziłyśmy katedrę, która w takiej niepozornej miejscowości wydaje się wyjątkowo nie na miejcu, zjadłyśmy Seafood Chowder (w Donegalu był lepszy), lody a'la gelato (mniam!) i ponabijałyśmy się z Titanic Memorial Garden.
Czyli generalnie wycieczka na plus, chociaż nie mam pojęcia, co miałabym robić w Cobh, gdybym pojechała tam sama. ;)