Ociupinkę późno zabieram się do wrzucenia tej notki na bloga, w końcu w Łodzi byłam jeszcze w lutym, ale jak to się mówi - life got in the way. ;) Tym razem zwiedzałam z mamą i siostrą to, czego nie udało mi się zobaczyć z Dajaną. Na pierwszy ogień poszło więc Muzeum Włókiennictwa. ;)
Przed muzeum mieści się skansen z replikami dawnych łódzkich budynków.
Ostry mróz (- 20 stopni) wymalował piękne wzory na oknach skansenowych eksponatów...
... ale nie na wszystkich.
W muzeum można było zobaczyć ciekawe tkaniny...
... ubrania z różnych okresów w XX wieku...
... na hipnotyzujących manekinach...
... oraz współczesne projekty.
Niektóre z nich ujawniały swoje zaskakujące pochodzenie dopiero przy bliższym poznaniu.
Seria plakatów podobnych do poniższego była chyba moim ulubionym eksponatem w tym muzeum.
Widoki z okien też były całkiem ciekawe - Biała Fabryka Greyera, na terenie której mieści się muzeum, jest wciąż rewitalizowana.
Tak budynek muzeum wyglądał od wewnątrz na najwyższym piętrze...
... a tak od zewnątrz.
No i ja w toalecie, odbijając się w nieskończoność w dwóch zamontowanych naprzeciwko siebie lustrach. ;)
Pewnego wieczora wybrałyśmy się także z mamą do kościoła ewangelickiego na koncert muzyki klasycznej. Jego bryła od zewnątrz jest dość ciekawa, ale nie spodziewałam się, że wnętrze będzie tak piękne.
Innym razem odwiedziłyśmy Muzeum Kinematografii. Przywitał nas tam Kot Filemon. ;)
Wewnątrz urzekły mnie stare kamery.
Piękne były też wnętrza na pierwszym piętrze, gdyż muzeum mieści się w dawnym pałacu Scheiblera.
Oczywiście, nie mogło się obyć bez zdjęcia w lustrze. ;)
Z kolei na drugim poziomie wystawa dotyczyła różnych aspektów kinematografii. Były więc dawne plakaty filmowe...
... stare krzesła kinowe...
... lalkowi aktorzy...
... scenografie...
... i fotoplastikon - największa atrakcja. :)
Niestety, niektórych eksponatów brakowało. ;)
A na deser - najstarsza winda w Łodzi. Wciąż na chodzie!
Oczywiście, często bywałyśmy też w Manufakturze. Z powodu już wspomnianych niskich temperatur, fontanna (najdłuższa w Europie) wyglądała bardzo interesująco. ;)
Chciałyśmy także wejść na najstarszego drewnianego kościółka w Łodzi, ale niestety był zamknięty.
Postanowiłyśmy więc odwiedzić go latem, a na razie zadowolić się ładnym widokiem na hotel Andel's, który roztacza się z jego podjazdu.
I w ten sposób dobrnęliśmy do końca relacji z mojej lutowej wizyty w Łodzi. Ale nie martwcie się, miasto to jeszcze z pewnością pojawi się na blogu. ;)
Some more photos from Łódź.
Ein Paar mehr Fotos aus Łódź.