poniedziałek, 12 marca 2012

Kolosy 2011.

Kolosy to spotkania podróżników, które odbywają się co roku w Gdyni. To była ich czternasta edycja, a ja odwiedziłam tę imprezę pierwszy raz. Jestem całkiem zadowolona, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, ale mam też kilka uwag negatywnych.

Ośle uszy programu, który otrzymałam, świadczą o moim żywym zainteresowaniu. ;)
Image Hosted by ImageShack.us

Większość czasu spędziłam na małej sali - wydaje mi się, że prelekcje i slajdowiska, które się tam odbywały były dużo ciekawsze od tych, które oferowano gościom na dużej sali. Dlatego też frekwencja na tych spotkaniachwykładach była tak duża, że czasem brakowało miejsc. W piątek wybrałam się z kolegą na spotkanie z autorem bloga "Światło z północy" Maciejem Zborowskim. Opowiadał on, na podstawie najpopularniejszych postów na jego blogu, o życiu w Szwecji. Wykład był bardzo interesujący i naprawdę profesjonalnie przygotowany. Dowiedziałam się o istnieniu Julmustu, z którym kryje się bardzo ciekawa historia - do przeczytania tuPo tym spotkaniu Paweł pojechał do domu, a ja zostałam do wieczora i uczestniczyłam w rożnych slajdowiskach.

Widok na małą salę i zgromadzoną w niej publiczność. Zielona książeczka widoczna na zdjęciu to program Kolosów.
Image Hosted by ImageShack.us

Na pierwszy ogień poszła prelekcja  Joanny Sznajderskiej, która w pewnym momencie swojego życia spakowała manatki i ruszyła do Kenii, by tam osiąść. Po wielu perypetiach się jej to udało, a dziś mieszka w Afryce na stałe i pracuje jako przewodniczka na safari. Opowiadała między innymi o matatu, kenijskim busiku, który automatycznie skojarzył mi się z ukraińskimi marszrutkami i wywołał falę wspomnień. 

Bardzo interesująca była również opowieść Grzegorza Petryszaka na temat Iranu. Za cel postawił on sobie obalenie mitów na temat tego kraju i mówił naprawdę przekonująco. Podkreślał ogromną uprzejmość Irańczyków i - mimo wcześniejszych obaw - nabrałam ochoty do odwiedzenia tego kraju. Ciekawym akcentem tego spotkania była jego opowieść o sytuacji, kiedy to jakiś Polak zaproponował mu w Iranie, gdzie narkotyki są surowo zakazane, zapalenie skręta. Co się okazało? Chłopak ten był na sali. :)

Moją szczególną uwagę przyciągnął pokaz slajdów Jerzego Arsoby, który pokazywał swoje piękne zdjęcia z Australii. Szkoda tylko, że tak mało je komentował. A jednak udało mi się uzyskać jedną ważną informację - jeśli się dobrze szuka, można znaleźć bilety samolotowe na Antypody tylko za 3 000 zł. Poczułam się zbudowana. ;)

Inspirujące było również spotkanie z Natalią Gamolińską, która opowiadała o swoich autostopowych podróżach. Udało jej się w ten sposób zjeździć pół Europy, a ja, słuchając jej historii, nabrałam ochoty na ten sposób podróżowania. ;)

W sobotę interesowały mnie dwa spotkania - z Andrzejem Boberem i Michałem Paulim. Ten pierwszy opowiadał bardzo interesująco o absurdach i urokach Korei Północnej. Miał nawet dla widzów koreańskie papierosy do poczęstowania, pokazywał nam tamtejszą wódkę - wężówkę. Podobno Koreańczycy spożywają tego gada po wyciągnięciu z butelki jako zagrychę. ;)

Wężówka.
Image Hosted by ImageShack.us

Ciekawostką było to, że Warszawa ma tylko jedną nitkę metra, a Pjongjang - dwie. I jeszcze kolejne dwie, ale to już prywatne linie klanu Kimów w razie ataku imperialistów i konieczności ucieczki z kraju. Ponadto, w Korei Północnej hoduje się specjalne orchidee nazwane "Kimdzongiliami" na cześć Ukochanego Przywódcy. Za źle wyhodowany taki kwiat grozi odpowiedzialność karna. Pośród prezentowanych zdjęć pojawiła się także fotografia młodych chłopców uczących się polskiego - według prelegenta, są to przyszli szpiedzy północnokoreańscy w naszym kraju. :)

Z kolei spotkanie z Michałem Paulim nie było już tak interesujące. W większości streszczał on swoją książkę, by zaznajomić z jej treścią osoby, które jej nie przeczytały, co nie mogło być zbyt ciekawe dla tych, którzy mieli jej lekturę już za sobą. Przed spotkaniem tym nawaliła także organizacja - zabrakło miejsc dla wielu zainteresowanych, doszło także do przepychanek i awantur z ochroniarzami. Dodatkowo zirytowała mnie sama postać Pauliego - człowiek ten na własną prośbę trafił do więzienia, dając się nakłonić pewnej Tajce do wysyłania narkotyków w listach z Polski do Tajlandii, a marginalizuje swoją winę, skupiając się na niehumanitarnych warunkach panujących w tajskich więzieniach. Powołuje się przy tym często na "Proces" Kafki, który odczytuje dość powierzchownie jako opowieść o biurokracji, nie docierając do jego głębszych sensów. Józef K. sam skazał się na śmierć, prowadząc puste, jałowe i bezcelowe życie - podobnie było z Paulim, który wyjechał do Talandii, by znaleźć nowy cel swojej egzystencji.

Podsumowując, spotkania, w których uczestniczyłam były bardzo ciekawe. Szkoda tylko, że trwały tak krótko i zazwyczaj brakowało czasu na pytania ze strony publiczności. W przyszłym roku organizatorzy powinni być może pomyśleć o postawieniu na jakość, a nie ilość i zorganizować mniej spotkań, ale za to dłuższe - przynajmniej na małej sali. Warto byłoby też zadbać o to, by dla wszystkich zainteresowanych daną prelekcją wystarczyło miejsca - chociażby do stania, bo o dodatkowych krzesłach nie chcę nawet marzyć. ;)

A na zakończenie - kolejka do wejścia. Dłuuuuuga. Co za ulga, że ja przyszłam na tyle wcześnie, że udało mi się jej uniknąć. ;)
Image Hosted by ImageShack.us