W związku z kontuzją porzucam góry i uciekam do Krakowa. Zaczynam od obejrzenia wystawy szopek krakowskich, które wprawiają mnie w zachwyt. Są naprawde prześliczne i nie mogę się na nie napatrzeć. Potem zwiedzam aktualną wystawę w Kamienicy Szołajskich (dotyczy grafiki francuskiej) i udaję się na zwiedzanie miasta śladem krakowskich legend. Wędrujemy po starówce, zahaczamy o Wawel i wreszcie podziwiamy zachód słońca z kopca Krakusa. Wracamy przez Pogórze, więc wreszcie mam okazję zobaczyć słynne kolorowe schody. Zwiedzanie kończę w MOCAK-u, gdzie do gustu szczególnie przypadają mi poprzypalane papierosami prace Agaty Kus.