Z Grobli Olbrzyma jadę pociągiem do Derry. W drodze kolejny raz mogę cieszyć oczy widokami. Za oknem po jednej stronie przesuwa się morze, po drugiej - zielone wzgórza, a w pewnych momentach jedziemy tuż przy plaży. Znam tylko jedną równie malowniczą trasę kolejową - tę nad Jeziorem Bodeńskim. Po beztroskiej podróży docieram do miasta i znów osuwam się otchłań tragicznej historii.
Derry to kolejne miasto, na którym The Troubles odcisnęły swoje piętno. Z jednej strony mamy zachowane w całości mury miejskie nadające miastu uroczy klimat, z drugiej - murale świadczące o nieustającym konflikcie. Są też nieuprzątnięte jeszcze zgliszcza ogromnego ogniska, które płonęło tu dwa dni wcześniej.
Pełną piersią oddycham dopiero wieczorem, gdy moja hostka z Couchsurfingu zabiera mnie samochodem na plażę po drugiej stronie granicy. Dobrze być z powrotem w Republice.
Derry to kolejne miasto, na którym The Troubles odcisnęły swoje piętno. Z jednej strony mamy zachowane w całości mury miejskie nadające miastu uroczy klimat, z drugiej - murale świadczące o nieustającym konflikcie. Są też nieuprzątnięte jeszcze zgliszcza ogromnego ogniska, które płonęło tu dwa dni wcześniej.
Pełną piersią oddycham dopiero wieczorem, gdy moja hostka z Couchsurfingu zabiera mnie samochodem na plażę po drugiej stronie granicy. Dobrze być z powrotem w Republice.
PS Dodatek muzyczny.