Drugiego dnia zaczęłyśmy naszą wycieczkę od obejrzenia Kościoła św. Jerzego. Zbudowano go dla cara rosyjskiego przed jego wizytą w Łodzi, dziś jest to rzymskokatolicki kościół wojskowy.
Następnie ruszyłyśmy na Stary Cmentarz. Nekropoplia ta jest podzielona na trzy części - katolicką, prawosławną i ewangelicką - co stanowi świadectwo wielokulturowości Łodzi. Wiele nagrobków nadgryzł już ząb czasu, ale wciąż można podziwiać ich piękno.
Kaplica Karola Scheiblera, jednego z najbardziej znanych łódzkich fabrykantów, reprezentuje część ewangelicką. Wpisano ją na listę zabytków najbardziej zagrożonych zniszczeniem przygotowaną przez UNESCO. Na rzecz jej renowacji działa specjalnie powołany komitet, a po płocie ją otaczającym można wnioskować, że prace już się rozpoczęły. Jednak, kiedy my tam byłyśmy, nie było widać żadnych robotników.
Kaplica Heinzlów znajduje się w części katolickiej.
Część prawosławna.
Jak pisałam wyżej, wiele nagrobków uległo zniszczeniu.
Inne natomiast wciąż przyciągają swoją urodą.
Z zaskoczeniem odkryłyśmy, że na cmentarzu tym pochowano także Leona Niemczyka.
Następnie ruszyłyśmy znów do Manufaktury, tym razem do mieszczącego się w niej MS2.
Po drodze mijałyśmy dawne budynki mieszkalne robotników pracujących w fabryce.
W środku zachwyciła nas ogromna mapa namalowana na ścianie. Chciałabym mieć taką w domu.
Wejście do toalet też było niczego sobie. ;)
Jeśli chodzi o wystawę... no cóż, po raz kolejny przekonałam się, że sztuka nowoczesna to nie mój konik. ;) Oto "dzieła", które mnie zaciekawiły - namiot, do którego można było wejść i krzyczeć, uprzednio zdejmując buty (interesujący sposób pojmowania wolności...;) ) oraz pozostałości po kolacji pewnego artysty zamienione w swoisty obraz.
Po wizycie w muzeum udałyśmy się na Plac Kościelny, po drodze mijając taki oto kwiatek...
Plac Kościelny.
W drodze na Piotrkowską mijałyśmy kolejne napisy...
... interesujące kamienice (zwróćcie uwagę na te schody!)...
... oraz zegar słoneczny w parku Staromiejskim. Moim zdaniem przypomina kawałek żółtego sera, Dajany - ślimaka. A wy co sądzicie? ;)
Moja ulubiona ulica w Łodzi - Nowomiejska na Starym Mieście. ;)
Główny plac Łodzi - Plac Wolności z pomnikiem Tadeusza Kościuszki.
Znajduje się na nim stary ratusz i Kościół p. w. Ducha Świętego (dawniej ewangelicki).
Widok na fasadę kościoła.
Jego wnętrze...
... i szopka.
Przeszłyśmy kawałek Piotrkowską, a potem skręciłyśmy w bok. Po drodze mijałyśmy łódzkie murale, oto jeden z nich.
Chciałyśmy dotrzeć do Muzeum Bajki. Mieści się ono w budynkach studia Se-Ma-For. Dość trudno jest się tam dostać (trzeba przejść przez portiernię, a potem dobijać się domofonem), ale naprawdę warto. W muzeum zgromadzono znane z produkcji studia lalki i dekoracje, na przykład Misia Uszatka...
... Colargola (ta nazwa jest dla mnie niewymawialna xD).
Jest też Piotruś z "Piotrusia i wilka" - filmu nagrodzonego Oskarem.
Ale ta produkcja to niejedyna animacja powstała w Se-Ma-Forze, którą nagrodzono tą statuetką. Oto Wandzia w pomieszczeniu znanym z... "Tanga". :)
Na koniec wizyty wyświetlono nam film. Był to obraz zatytułowany "Miasto płynie" - czyli coś o Łodzi, niekoniecznie dla turystów. Możecie obejrzeć tutaj zwiastun.
Robiło się już ciemno, więc wybrałyśmy się w drogę powrotną, mijając ciekawy budynek filharmonii łódzkiej...
... i Kaskadę.
Niestety, spóźniłyśmy się na tramwaj. Do następnego miałyśmy 20 minut, więc postanowiłyśmy przejść część drogi pieszo. Po drodze minęłyśmy taki oto lokal do wynajęcia. ;)
Wieczorem wybrałyśmy się natomiast do Piwoteki Narodowej. Knajpę tę mogę polecić z czystym sumieniem wszystkim piwoszom - należy jednak pamiętać, by pojawić się tam przed 19 lub zarezerwować stolik, bo później wszystkie są już zajęte. ;)
Jako że Dajana nie przepada za piwem ruszyłyśmy w poszukiwaniu kawiarni, która byłaby o tej porze jeszcze otwarta. Zaglądałyśmy w każdą bramę, a w niektórych czekały na nas takie niespodzianki.
Piotrkowska była pięknie oświetlona. Lampki odbijały się i w kałużach, i oknach wystawowych, tworząc niesamowity nastrój.
Potem wróciłyśmy tramwajem do domu dziadków i szybko zasnęłyśmy wyczerpane intensywnym dniem.
Translation/Übersetzung
The photos were taken during my and Dajana's second day in Łódź.
Die Fotos sind aus unser zweiten Tag in Łódź.