czwartek, 27 października 2016

Málaga.

Plan A na Málagę był taki, że wypożyczymy samochód i w cztery dni zjeździmy sporą część Andaluzji. Plan A nie wypalił, bo ja myślałam, że to Marietta wypożyczyła samochód, a ona – że ja. W ten oto sposób powstał plan B. Plan B polegał na leżeniu plackiem na plaży i schodzeniu Málagi wzdłuż i wszerz. Plan B nie wypalił w stu procentach, bo przez jeden pełny dzień wyjazdu padało. Dobrze, że pierwszego dnia wykąpałam się na zapas, bo dzięki temu mam w tej podróży dobry średni wynik wynoszący jedna kąpiel w morzu na dzień. 

A puentę do tej historii niech stanowi ten plakat Loesje.